wtorek, 24 sierpnia 2010

Krótki weekend

Ten pobyt na działce był krótszy niż zazwyczaj, bo Maciek się zbiesił i nie chciał jechać, toteż zamiast dwóch nocy spędziliśmy jedną, ale i tak było fajnie.
Najsamprzód przywitałem się ze słonikiem.

Potem obwąchałem stare kąty


i poszedłem coś upolować na sąsiednia działkę.

Maciek za wszelką cenę chciał mi moją zdobycz wydrzeć, ale nie dałem, choć kosztowało mnie to nie lada siły.


Bawiłem się z Maćkiem w berka

i jak zawsze wylegiwałem się w cieniu.


Gdy nadszedł wieczór, wydarzyła się rzecz niesłychana. Oto stanąłem oko w oko z ...


koniem, znaczy łosiem, Maciek powiedział, że to łoś czy coś. W każdym bądź razie to było strasznie wielkie i trochę się bałem. Szybko więc stamtąd uciekłem i poleciałem ile sił w łapach do domku na kołderkę wypocząć po tej niebywałej przygodzie.


Rankiem wróciliśmy do domu. Maciek do tej pory odsypia weekend,


a ja z wujaszkiem oglądam przedstawienie.

4 komentarze:

  1. Zwierz ogromny! Ale piękny :). Teatr też by mi się podobał :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię czytać te kocie przygody.
    Zdjęcia też śliczne. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale bestia z tego łosia, nawet bez poroża można się wystraszyć! Co on robił na działce?

    OdpowiedzUsuń
  4. olisek@ łoś na działki przychodzi jabłkami się raczyć :))

    OdpowiedzUsuń