A jednak... zgodziłem się, żeby Lusia pojechała jeszcze na trochę, bo bardzo tego chciała. Przygotowała się do wyprawy solidnie. Wzięła wody dla ochłody.
Bo od Tosi miała wiadomość, że upał nieznośny.
pod ławką,
rzadko była okazja, żeby wdrapać się na dach i rozejrzeć po okolicy.
Albo pełnić wartę patriotyczną.
Dosia i Tosia "zajadały" porę deszczową chrupkami.
A my z Maćkiem spędzamy czas po staremu i bodaj czy nie mamy lepiej niż dziewuchy włóczykije.
Ale spoko, podobno wraca słońce :)
A dlaczego z Maćkiem nie pojechaliście na działkę?
OdpowiedzUsuńBo ja mam, Aniu, szlaban na działkę, pisałem o tym. A Maciek mi towarzyszy, żebym nie był w domu sam.
Usuń