Mam na myśli przedwczesny
powrót Tosi do domu. Przedwczesny w sensie pogodowym. Mogła jeszcze pobyć ze
dwa tygodnie i wrócić na Halloween na przykład. Choć z drugiej strony...
Będziemy spędzać ten dzień sami, więc lepiej, że minął okres karencji i Tosia
już na nas nie syczy. Ba, nawet przytulaśnie się przytula :)
Bo na działce właściwie do dziś
było ciepło i prawie... wiosennie.
Kwitną róże ku uciesze owadów
i płaszcz z nasturcji.
Rudbekia zwraca się ku
słońcu.
Rezydent Warsik też.
Trawy potrząsają
grzywami na wietrze.
I wreszcie hit: Dosia i
Warsik – zaloty pod jabłonią.
Ja zaś tradycyjnie zagrzebany
w becikach, uprzednio odkrywszy ulubiony wzorek. To uwielbiam.
Rodzina w komplecie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Byle do 22 grudnia! Od tego momentu dzień coraz dłuższy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kociarz