Pochorowała nam się Tosia.
Za ciepła zima, wirusy nie wymarzły i... bęc. Nikt nie przypuszczał, że kuracja
będzie trwała tak długo. Ale już wyraźnie ku lepszemu.
No i czas najwyższy, bo w
domu pojawił się nasz ulubiony coroczny gość: Mikołaj HO HO HO. Ja tradycyjnie na
straży, żeby go dziewczyny nie podszczypywały.
A na działce przymiarki do
zdobienia choinek.
Choć jak widać nie wszyscy
są tym zainteresowani.
Tosiu dużo zdrowia! Całej reszcie też.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Udanych świąt i zdrowych! Gładki za uszkiem od nas!
OdpowiedzUsuń