Jakby nieszczęść wszelkich
było mało, posypały mi się resztki ząbków. I znowuż mnie zataszczono, uśpiono,
wyrwano co trzeba było. Podobno mam być teraz jak nowy. Hmmm, szczerze w to
wątpię, ale... zobaczymy. Na razie wypoczywam lekko śnięty po kolejnej dawce niezasłużonych
cierpień.
Nawet z Maćkiem nie mam siły
zadzierać.
Co więcej, nie tylko ja
choruję. Amory działkowych burasów zakończyły się zarażeniem Dosi przez Warsika
kocim katarem.
Sami zobaczcie, jak marnie wygląda.
W związku z działkową minipandemią
w tym sezonie domowe dziewczyny mają przechlapane. Nikt ich na wakacje nie
puści, żeby zarazy nie przywlokły. Jak u ludzi – podstawą izolacja. Sam dystans to za mało, zresztą... koty i dystans,
hahaha! Już są wielce obrażone.
A tymczasem jak to w maju –
działka rozkwita. Maki...
Bzy...
Zdrowia ♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuńZęby nieważne. Najważniejsze żebyś był zdrowy i Dosia i Warsik również. Serdecznie Wam tego życzę i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńoj Lucek, zawsze cos, wujek, ciicia i kuzyn Heniu przesylaja cieple zyczenia i najlepsze mysli
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za życzenia. Rzeczywiście czuję się jak nowy, mam apetyt, o nerki dbamy, więc jest OK!
OdpowiedzUsuńLucek