Dni mijają coraz szybciej,
jeden do drugiego podobny, jeszcze lato, ale za progiem jesień... Starzeję się
chyba. Sami zobaczcie: jadam na kanapie,
rozciągam
ciało, coby się nie zastało,
albo po prostu śpię, śpię, śpię...
Mam wrażenie, że kiedyś było
inaczej, nawet jak siedziałem w domu, to więcej się działo. Choćby z Maćkiem
się pobiliśmy. Tymczasem Maciek teraz... wcale ode mnie nie lepszy. Moim zdaniem mocno skapcaniał z wiekiem.
A może najlepiej zwalić
wszystko na upały. I brak dziewczyńskiego towarzystwa. Sam nie wiem. Ale nie
będę smęcił. Mam na bieżąco wieści z działki, to się z Wami podzielę.
Zacznijmy od tego, że kiedyś
wszyscy tęsknili za słońcem, a teraz wszyscy mają go czasami serdecznie dość. Odbywa
się wielkie polegiwanie w każdym dostępnym skrawku cienia, mimo że koty
przecież kochają słońce. Na głowie świat stanął!
Dziki lokator Warsik
Tosia
Lusia
Każdy skrywa się gdzie może.
Tylko woda źródłem życia jest.
A propos, podlać by się zdało, ale kto
ma na to siłę? Może ja spróbuję jako najmłodsza.
Eee tam, chyba wolę przejść się
po drzewie.
Czekamy niemrawo pod furtką na człowieka, który
też przybywa mocno niemrawy.
Po południu odprowadzamy
człowieka tęsknym wzrokiem,
choć tak naprawdę za nim nie tęsknimy. Jeszcze się nabędziemy razem. Teraz korzystamy z
uroków przyrody i wakacji. Kumplujemy się z tutejszymi, przeganiamy intruzów.
Zdarzają się „wykopaliska” –
niespodzianki. Tosia wygrzebała z ziemi :) Ale nie zrobiła krzywdy i zagrzebała
z powrotem wystraszoną ropuszkę.
Na szczęście czasem pojawia się deszcz. I tak to wygląda. Przepięknie :) i orzeźwiająco.