poniedziałek, 18 maja 2015

Hejka

Wyobraźcie sobie moi drodzy, że Maciek vel Buncol znowu pojechał na działkę.

W związku z zaistniałą sytuacją ja, Tosia, która teraz popełnia ten wpis, żądam zawiezienia mnie na działkę w celach rekreacyjnych.

Nie wykluczam, że o ile zagustuję w świeżym powietrzu, towarzystwie Misi i Dosi, pięknej dorodnej trawce i śpiewie ptaków (hihi), to zostanę aż do jesieni.

Skoro Maciek może rozkoszować się tymi dobrami, to ja też, no i oczywiście Lusia, moja psiapsiółka:))
Lucek zaś, ze względu na "dzikość w sercu", "zew krwi" i takie tam, będzie dzielnie pilnował mieszkania na czas naszej nieobecności, że tak powiem.

Tak więc działka "welcome to" i to już niebawem. Patrząc na te zdjęcia z Maćkiem, wyobrażam siebie i marzę, marzę, marzę, leżąc na kanapie.

poniedziałek, 11 maja 2015

Też byłem

Tak, to ja, Maciek, nie pisałem tutaj nigdy, ale co tam, spróbuję i ja. Otóż pojechałem na działkę i już. Koniec i kropka.
Obwąchałem domek, przejrzałem się w lustrze, poszedłem spać.





Obudziłem się, rozejrzałem dookoła, pić mi się zachciało, to się napiłem z wiadra.


Woda była wyborna, wręcz.
Posiedziałem sobie na podeście i znowu rozejrzałem się dookoła, ciekaw zmian.

Zauważyłem, że trawa taka soczysta, zielona, to się skusiłem.

Mniam.

Trochę jeszcze pozwiedzałem krzaków

i czas było wracać w domowe pielesze. Tak. Wycieczka była przednia, że tak powiem. Następnym razem, o ile zdecyduję się opuścić moje piernaty, pozwiedzam więcej starych zakątków, które w młodości tak mnie rajcowały, a teraz zachwycają Lusię. Nara, jak mówi młodzież.

poniedziałek, 4 maja 2015

Pojechałam :))

To ja, wasza ulubiona Lusia, słuchajcie, pojechałam na działkę. No jak bum cyk cyk, nie wierzę, że byłam na działce. Miał jechać Maciek, ale taki jakiś wczorajszy był,


potem padło na Tosię, ale też jakaś taka nie tegez,

zresztą i tak pochowały się za wersalkę. Lucek ma szlaban na działkę forever, bo dziknie na niej i małpiego rozumu dostaje buhahahha.
Więc pojechałam ja.

Szok jak nie wiem, kot przez te wszystkie miesiące zapomina, jak to na działce jest, i musi wszystko od nowa odkrywać.


Jakby tego odkrywania było mało, to wyobraźcie sobie, że stała się rzecz niesłychana. Mały dziczek wpadł u sąsiada na działce w takie betonowe zagłębienie i nie mógł wyjść. Płakał, skakał, aż w końcu go wyciągnięto i do specjalnego schroniska dla dzikich zwierząt zawieziono.

No, po prostu wow!