czwartek, 25 czerwca 2015

Dulska

Przedstawiam państwu Dulską, Lusię Dulską :))
Jak zapewne wiecie, "dulska" musi wszystko widzieć i wszystko wiedzieć. Podobnie jak nasza kochana Lusia.

Będąc na działce, Lusia zamienia się w tzw. "dulską".

Coś się dzieje poza działką, Luśka szybciutko wchodzi na taboret i paczy.


Gdy mało co widzi, wychyla się jeszcze bardziej, bo przecież musi wiedzieć, co się dzieje :)))

A gdy tego mało, idzie pod maty i tam przez szpary paczy,

aby czegoś ciekawego nie przegapić, jak to Dulska :)

piątek, 19 czerwca 2015

Veni, vidi i mysz

No i znowu pojechałam, bo byłam szybsza :)) Człowieki wystawili transporter w przedpokoju i poszli po Maćka, a ja wtedy myk i siedzę w tej budce, i ani myślę wyjść, hahaha.
I takim sposobem znalazłam się na działce. Jak zwykle było superowo.

Najpierw sobie trochę posiedziałam na ganku, poobserwowałam i ruszyłam w teren.

Zanim się zorientowałam, już ją miałam!!!


Złapałam myszę, ha!! Ładna, co??

Też tak myślę. Trochę się z nią pobawiłam, bo lubię takie futrzaki. Za to Tosia preferuje jaszczurki

i

żabie udka :))

A że ostatnio nie udało jej się nic upolować, to zadowoliła się 

patyczakiem , patyczkiem znaczy się.

środa, 10 czerwca 2015

Dziewuchy

Dziewuchy, czyli Tośka i Luśka, pojechały na działkę. Tośka to już tak bardziej na dłużej, Luśka na 2 dni, ale że zasmakowała w wolności, to została na 4.


Wszyscy Lusię wołali i szukali, a ona się schowała i już. Jednak czwartego dnia była już tak zmarnowana, że sama przyszła i legła na sofie w domku, po czym posłusznie dała się zawieźć do domu. Do dzisiaj odsypia te działkowe balety :))
Misia zaś wyprowadziła się z działki i obserwuje, co się dzieje z wysokości.


Najlepiej to ma Tosia.

A to sobie spaceruje,


a to się bawi albo

pyszne mleczko pije na tarasie. Oj, takiej to dobrze.

BTW, to pisałem ja Jarząbek, znaczy Lucek, łubu dubu :))


poniedziałek, 1 czerwca 2015

Byłam na działce

W końcu się doczekałam, pojechałam wraz z Lusią.

Było klawo, nie obyło się bez przygód.

Idziemy sobie rowem, patrzymy "Ruda", znaczy Misia vel Michalina, dla znajomych Halina :)))

Paczymy, jakaś dziwna ta ruda, pręgi ma, myślę sobie od słońca dostała czy jak??

Paczymy bardziej, ale ruda jakaś zupełnie do siebie niepodobna i chrząka jakoś tak dziwnie, myślę chora czy co?? Aż tu nagle.....


rude się odwraca i co patrzymy??? Dzik stoi przed nami. Toż to szok, myślę. Posuwam się o centymetr, a on w nogi. Uciekł, a tak chciałam sobie jeszcze popatrzeć.
Wróciłam na działkę i tak sobie na niego czekałam.

Przy wodopoju kaczkami.

Lucha szalała zaś. A to czaiła się, a to ukrywała, zapewne przed dziczkiem.

 Następnego dnia pojechał Maciek. Maciek jak to Maciek, spacerował, obserwował.


Trochę się w piachu potarzał i wrócił. Dziczka nie widział. A szkoda.


Podobno za kilka dni znowu jadę na działkę, będę czujnie wypatrywała prosiaka :)) Może go zwabię na grilla :))