czwartek, 25 grudnia 2014

Święta

Życzymy Wam wszystkim fajnych i spokojnych świąt. U nas wczoraj był Gwiazdor i przyniósł nam cukierki,


którymi się wręcz zajadaliśmy.

Co roku na komodzie wiszą specjalne skarpetki, do których Gwiazdor wkłada przysmaki.

Luckowi było mało, toteż zaglądał, czy na stole się coś nie ostało .

Potem zaczął się ze mną, czyli z Lusią, przekomarzać,

czyli w zasadzie był dzień jak co dzień.

Wielce obrażony założył czapkę Gwiazdora i umieściwszy się na kolanach człowieka, udawał greka. Wow, ale mi się rymnęło, hahhaha.

Tosia z Maćkiem pełny relaks na świątecznym stole. Jak mniemam, umawiali się na partyjkę kalamburów :))


A Lucek, jak mu foch minął, szalał na drapaku.


A ja tymczasem poszłam udawać prezent od Gwiazdora.

 Super, co nie? Prawie że się wszyscy nabrali :))


czwartek, 20 listopada 2014

W końcu

Po ponad miesiącu w końcu znalazłem chwilę na wpis. A więc po kolei.
W październiku ludzie robili porządki na działce i przywieźli nam całą naręcz... kocimiętki.





Uczta była wyborna.
Na początku listopada miałem zabieg czyszczenia zębów :((( Teraz czuję się już dobrze i paszcza nie boli.
Kilka dni temu wróciła do nas Tosia. Po kilku miesiącach pobytu na działce wcale jej się w domu
nie podoba. Miauczy, wyje, chce wracać. Ale zimno przecież, mróz ma być, a ta swoje.
Co prawda ludzie zainstalowali ocieplany domek, który sama sprawdzała,


ale chyba nie przypasował, bo wolała siedzieć na domku.




A my tutaj mamy raj.






Nikt z nas kotów nie rozumie, dlaczego Tosia woli to

i to

zamiast pieleszy?


środa, 1 października 2014

Jesień

Jak przystało na jesień, wszystkie koty zjechały do domu. Mamy komplet, czyli Lusię, Tosię, Maćka i Lucka.
Tosia wciąż jeszcze się oswaja z nową rzeczywistością i nie w smak jej są cztery ściany, ale cóż, takie życie. Ostatnie dni na działce minęły pod znakiem przygody. Przypełzł do nas zaskroniec.

Szybko jednak sobie poszedł, uff. Tosia łapała ostatnie promyki letniego jeszcze słońca.

A cała reszta odpoczywała w domu.

I tak trzymać!

środa, 3 września 2014

Powakacyjnie

Długo nas tu nie było, ale jak to w wakacje, czasu mało, pisać nie ma kiedy ani komu. W sierpniu byliśmy na wakacjach. Cała nasza trójca, czyli ja Luśka, Lucek i Maciek, bo Tośka to ma permanentne wakacje. Innymi słowy, Tocha stała się kotem działkowym i nie ma zamiaru wracać do domu.
Z Luckiem też były niezłe szopki, bo się chłopak zbiesił i ludzie nie mogli go złapać, podchody z Luckiem trwały 10 dni, w końcu się udało, teraz Lucek już w domu, znowu miły, przyjazny, dobry "stary" Lucek. Na działce pokazywał "rogi", krył się, uciekał, nawet naszych człowieków unikał. Szok!
Ja i Maciek - luzik, jedziemy, wracamy, pełna kultura. W ten weekend też jadę, bo ma być ładnie. Maciek pewnie jutro pojedzie, człowiek ma urlop, to go weźmie. Lucek ma szlaban, niestety.
Postaramy się pisać częściej, skoro wakacje się skończyły, to i czasu będzie więcej. Do następnego.

Lucek z nowym kolegą Stefanem.

Tosia odpoczywa na dechach :-))

Maciek relaksuje się na huśtawce.

A to ja, Lusia, na grządce, czekam na... myszkę.

Na spacerze.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Bunt sierściuchów

O matko, znowu miesiąc minął bez pisania. Obecnie siedzę na działce i odmawiam kategorycznie powrotu do domu. Tośka też się zbiesiła i mieszka na działce wraz z Misią. Ludzie jeżdżą codziennie na działkę, tak że nie jest źle.
W domu został się Maciek z Luchą. Jak mniemam, oni też się zbuntują i cała nasza czwórka zamieszka na działce. Hhahahha.
Słuchajcie, w krzakolcach coś się rusza, pewnie mysz, lecę na polowanie. Do miłego.









poniedziałek, 23 czerwca 2014

Po przerwie

Straciłem wenę, pisać mi się nie chce, stąd te przerwy na blogu. W międzyczasie byliśmy na mini wakacjach. Pogoda nam dopisała, było fajnie, jak to na wakacjach bywa.

Były wypady na inne działki, łażenie po drzewach, bieganie, szukanie, polowanie po prostu frajda.
Lucha upolowała swoją pierwszą w życiu myszkę!!! Chodziła dumna jak paw i z nikim się nie chciała nią podzielić. Hm. Tośka upolowała żabę i to niejedną. Ja... cóż zajęty byłem wypoczynkiem, czasu na polowania nie miałem, podobnie zresztą jak Maciek. A zresztą kotom w naszym wieku już chyba nie przystoi uganiać się za myszami, nie sądzicie?
Powiem wam coś w sekrecie. Luśka weszła na drzewo i nie potrafiła z niego zejść, hihihi, ludzie musieli pożyczać drabinę, aby ją ściągnąć z czereśni. Po prostu beka!!! Ale już się nauczyła, tak że jest dobrze. U nas na działce wylęgły się małe ptaszki i to właśnie w odwiedziny do nich Lucha zaszła tak daleko na tę czereśnie, ale nic z tego nie wyszło, ptaszki całe i zdrowe gotowe do odlotu. Poszliśmy na spacer pewnego wieczoru, a Lucha myk i już siedzi na... brzozie, ale szybko się zmitygowała i zeskoczyła w porę, zanim nie zalazła za wysoko. Oj, działo się, działo. A oto fotorelacja z wakacji.















 


Z utęsknieniem czekamy na kolejne wyjazdy.

niedziela, 25 maja 2014

A u nas... hmmm

Lucha zachorzała, ot tak nagle z dnia na dzień. Straciła wigor i chęć do wszystkiego, pojawiła się gorączka i wizyta u weterynarza. Antybiotyki pomogły na tyle, że dostała tabletki do domu. Opornie to szło, bo Lucha dalej nie była sobą, ale w końcu wróciła do normy. Nie wiadomo, co jej było.


Wczoraj Tosia była na działce,


a dzisiaj rano kulała na jedną łapę i wylądowała u lekarza. Dostała zastrzyk i już lepiej, ale musi od jutra zażywać jakieś tam środki, pewnie przeciwbólowe, bo naciągnęła sobie mięśnie. Dziewczyny muszą się szybko kurować, bo już niedługo jedziemy na wakacje, ponoć.



poniedziałek, 12 maja 2014

Majowo?

Prawdę mówiąc, majowo kojarzy nam się z działką i słońcem, a tu kicha. Zimno i mokro. Co chcemy jechać na działkę, to leje. Dlatego też w większości uskuteczniamy to:




Jak Lucha się nudzi, to zwiedza szafę


albo gapi się w TV.

Czasami gra w ping-ponga, którego potem człowieki szukają pod szafami, komodami czy biurkami.

Ogólnie czekamy na lepszą pogodę i co się z tym wiąże, wyjazdem na działkę. A jest po co jechać, bo podobno grasują tam potwory.


Wow.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Świątecznie

Ależ ten czas leci, znowu tak długo nie pisałem, a myślałem, że niedawno :)) Tyle się działo przez ten czas. Ja, Lucek, miałem zapalenie paszczy, znowu, już  jest lepiej, ale wciąż jestem na prochach, czyli antybiotykach. Lucha miała operację i biega w kubraczku.

Gorąco jej było, to sobie wywietrzniki powygryzała, cwaniara. Kubraczek jak widać na przemiał i to już jutro, czyli gato diablo powraca :)) A było tak pięknie. Taka Lusia milusia.

No, ale mamy święta wielkanocne, a Wielkanoc to moja specjalność, hihihi. Ludzie przynieśli koszyk pełen pachnącej wędlinki.


Jak się temu oprzeć???


Najpierw Maciek próbował się do koszyczka dobrać, ale na próżno.

Potem Luśka,


no i w końcu przyszła na mnie pora. Tosia nawet nie próbowała, bo wiedziała, że odpadnie w przedbiegach. Dużo nie pokosztowałem tej szyneczki, ale co odgryzłem, to moje :))

Po śniadanku była sjesta na kolankach.

Luśka też chciała, ale się średnio załapała.

Życzymy wam wyżerki i sjesty w te radosne święta :))