piątek, 31 grudnia 2010

Życzenia

Życzę wszystkim kotkom w Nowym Roku pełnej miski, miłości, zabawy, ciepła, dobrej strawy. Aby ludzie byli dla nich dobrzy i się nimi opiekowali. Aby już nikt nigdy nie zrobił im krzywdy. Ponadto życzę ludziom wytrwałości i cierpliwości w opiekowaniu się nami kotami.
Wasz Lucek.

Stary rok

Za oknem zamiecie, zawieje i w ogóle jakoś mało ciekawie. A my... śpimy  w ciepełku. Opanowaliśmy wszelkie możliwe konfiguracje spania.





W przerwach zajadamy się kocimi cukierkami serwowanymi przez naszego człowieka

i popijamy je wodą z kranu, nie ma to jak kranówka, a nie jakaś woda w misce.


Czasami też czytamy... do snu :))

Ogólnie jednakowoż... śpimy


i dobrze jest.

Mój człowiek został matką chrzestną kotki w Anglii!!! Kotka ma na imię Atka, na cześć mojego człowieka.


Fajna, nie :)) Też bym tak chciał, znaczy mieć matkę chrzestną, choć w zasadzie nie wiem, co to znaczy, bo tak czy siak mam dwie, tę biologiczną  i tę ludzką, to chyba wystarczy. No nie?

wtorek, 28 grudnia 2010

Apel

Chciałbym zaapelować w imieniu wszystkich moich współbraci, abyście w nadchodzącego Sylwestra odpuścili sobie to strzelanie z petard, rakiet i innych ładunków wybuchowych.
Ze względu na specyfikę swojego słuchu my słyszymy  dźwięki wielokrotnie głośniej niż człowiek. To potworny ból dla zwierząt. Dochodzą do nich ultradźwięki, które dla ludzi są nie do wyłapania.
Głośne, niespodziewane strzały sprawiają, że psy i koty bywają rozdrażnione, a nawet agresywne. Niektóre próbują zagrzebać się w najciemniejszej dziurze w domu, albo też szczekają i  wyją . Nasza suczka Maggie okropnie przeżywała każdego Sylwestra. Ja co prawda spędziłem z nią tylko jednego, ale i tak pamiętam, jak się potwornie bała, jak się trzęsła, jak nie chciała wyjść na dwór za potrzebą, jak się chowała pod stół, ławę, biurko. My koty też się baliśmy i chowaliśmy się pod łóżko czy za wersalkę. Najbezpieczniej było w szafie. Nie chcemy, aby to się powtórzyło, dlatego ja, Lucek, apeluję: Nie strzelajcie w Sylwestra. Przyłączcie się do akcji na FB.
Moi ludzie już to zrobili. Oni nigdy nie strzelali i nas od tych odgłosów chronili, ale chcą, aby jak najwięcej ludzi przystąpiło do tego pomysłu, który ma na celu uchronienie nas braci mniejszych od horroru tej jednej nocy.
Jeżeli chcecie, to zapalcie sobie zimnego ognia, on nie wybucha, a frajda jest, no nie :))
Powiedzcie sąsiadom, znajomym, rodzinie, to przecież nie jest aż takie wielkie wyrzeczenie, a służy dobrej sprawie, służy nam, abyśmy byli wolni od tego megastresu w ten jedyny, wyjątkowy dzień w roku.

Wasz Lucek.

sobota, 25 grudnia 2010

Święta, święta

Wszystkim czytelnikom mojego bloga życzę
Wesołych Świąt.

Na nas wczoraj po kolacji czekały skarpety, wypchane kocimi przysmakami.



Po skosztowaniu tego i owego udaliśmy się  z Maćkiem na drzemkę,

podobnie uczyniła też mama Misia.

Tylko wujaszek Rudy gdzieś się zapodział, czyli odizolował. Zapewne w szafie umościł sobie miękkie spanko.
A dziś od rana  podziwiałem naszą piękną choinkę, która w tym roku stanęła na balkonie.


Nie tylko ja  ją podziwiam, robią to też nasze  "jaśki" i sikorki.

 Potem podziwialiśmy dla odmiany światełka w oknie.


 A teraz,  zmęczeni całym dniem, zalegliśmy, gdzie się dało.
Maciek pod stołem,



a my przy Gwiazdorze.


Ot, święta.

wtorek, 21 grudnia 2010

Coś się dzieje

Coś się w domu dzieje!!! Najsampierw przybyło kłujące zielone drzewko. Maciek mówi, że to choinka, ponoć z działki. Została rzucona na podłogę, a ja miałem okazję, aby ją obadać, powąchać i skosztować :)


Potem, gdy choinka stanęła, zainteresował się Maciek. Też go intrygowała jak widać.


Potem było już tylko gorzej. Pojawił się jakiś brodaty facet w czerwonych majtach,


a misiek założył jakąś śmieszną czerwoną czapkę na głowę.


Zegar przywdział rogi renifera i udaje, że nim jest.


Poza tym pojawiły się jeszcze jakiś domki i stroiki,





a nam kotom pozostało... biegać po tych cudeńkach i zwalać je na podłogę :))

czwartek, 16 grudnia 2010

Nie chcem, ale muszem :)))

Zgłosiłem swój blog na konkurs Blog Roku 2010. Mam nadzieję, że wygram laptopa i będę mógł śmigać z wpisami wszędzie, gdzie będę, czy to na działce, czy w domu, czy... w kuwecie :))) Hahaha, no dobra, żartuję.


Tak czy siak, będę na bieżąco informował, jak sprawa się rozwija z tym konkursem. Na razie przyjmują zgłoszenia.
Cała walka zacznie się po Nowym Roku, jak mniemam.
Oto link do strony konkursu: http://www.blogroku.pl/lucekireszta,gwcg3,blog.html
Póki co mój brat Lolek się odezwał. Pochwalił się fotkami ze swoją kicią. Para z nich, że aż zazdrość bierze.

Moje chłopaki tulić się nie lubią, jak to chłopaki, a mama? Hmm, mama Misia też jakoś tak niekoniecznie, woli prychać, niż się tulić. Zdany zatem jestem na mizianie z moimi ludźmi. Też fajnie, ale wolałbym mieć swoją własną kicię, w którą mógłbym  się tak wtulić i zapomnieć o tym wielkim mrozie na dworze. Ponoć marzenia się spełniają, może kiedyś, któż to wie.

środa, 15 grudnia 2010

Pomóżmy zwierzętom

Za oknami śnieg i mróz. Nocą temperatura spada do -20 prawie, na samą myśl dostaję gęsiej skórki. Właściwie nie wiem, co to nawet znaczy, ale widzę, że moi ludzie jak wychodzą z domu, to zakładają na siebie swetry, szale, kurtki, czapki, rękawice i co tam jeszcze. Jak tylko otworzą okno, aby przewietrzyć, to wow, zimno, że aż strach. My mamy dobrze, bo się wygrzewamy w ciepełku. Rozrabiamy aż  miło, mamy co jeść i pić, ale niestety nie wszystkie zwierzęta mają takie szczęście.
My koty niewiele możemy zrobić, dlatego apeluję do ludzi, aby nie pozostawiali  zwierząt na zewnątrz budynków, szczególnie dotyczy to osobników starych i chorych! Zwierzęta gospodarskie nie powinny być pozostawiane na polu, lecz w budynkach gospodarczych. Budy dla psów należy uszczelnić, wypełnić słomą oraz przybić zasłonkę z grubego koca przed wejściem.





Nie zapominajmy o regularnym napełnianiu misek świeżą wodą. Pies powinien otrzymać wysokokaloryczną karmę. Szczególnie dotyczy to psów na uwięzi. Metalowe łańcuchy nie mogą być zakładane bezpośrednio na szyję bez skórzanej obroży. W czasie największych mrozów należy psa spuścić, oczywiście na ogrodzonym terenie. Psy ras nieprzystosowanych do niskich temperatur i szczeniaki nie mogą długo przebywać na zewnątrz, a na noc należy je bezwzględnie zabrać do domów lub ocieplonych pomieszczeń gospodarczych.

Pamiętajmy, że koty nie są przystosowane do mrozów i w tak niskich temperaturach giną. Nie pozostawiajmy ich na zewnątrz! Pozwólmy im schronić się w stodole, ciepłej szopie lub piwnicy.


Podczas największych mrozów dokarmiajmy dzikie ptaki w mieście, parkach, na plażach i terenach wiejskich. Pamiętajmy jednak o tym, że dokarmianie rozpoczynamy dopiero, gdy spadnie śnieg, aby nie zniechęcać ptaków do odlotu. Nie wsypujmy jednak do karmników resztek naszego pożywienia. Zawarte w nich przyprawy i konserwanty mogą tylko zaszkodzić. Poczęstujmy je raczej mieszanką różnych ziaren, owocami, ugotowanymi w nieosolonej wodzie warzywami (taki pokarm jest też odpowiedni dla łabędzi). Regularnie sprzątajmy karmnik, aby jedzenie nie pleśniało. Pamiętajmy też, że bez dostępu do niezamarzniętej wody ptaki mogą nie przeżyć zimy.

Moi ludzie dokarmiają ptaszki regularnie, jeżdżą dokarmiać kotki, które wciąż jeszcze mieszkają na działkach, a nawet wspierają schroniska dla zwierząt.  
Pomóżcie braciom mniejszym przetrwać tę zimę, ok?

sobota, 11 grudnia 2010

Mama

Mama, czyli Misia, dochodzi do siebie, że tak powiem. Mieszka sobie w pokoiku, czasami wyściubi z niego nos, ale woli, jak widać, być sama i z nami się nie zadaje. Ma swój domek

i całą kanapę, na której rozwala się jak królowa.

Moi ludzie skaczą nad nią jak nad skarbem jakimś. Nawet pod nos jej myszki podtykają, aby dobrze się u nas czuła.


My staramy się chodzić na palcach, znaczy pazurach, aby jej nie przeszkadzać w adoptowaniu się.
Co jakiś czas jednak zaglądamy, co u niej, ale ona na nas prycha. Ja to się i trochę tego prychania boję, ale Maciek nie daje sobie w kaszę dmuchać i też jej odprychuje równo. Tylko wujaszek zachowuje spokój, zagląda i znika.
Ciekawe, jak długo będzie się ta Misia tak izolowała, przecież my jesteśmy całkiem pokojowo nastawieni, no może oprócz Buncola zwanego Maćkiem, bo on to zaczepki szuka non-stop.
Ostatnio wzięło go na wychodzenie, na ten mróz i śnieg. Koczuje pod drzwiami, bo chyba myśli , że go na działkę zawiozą? Też mi coś. Ja tam wolę ciepełko i zabawy w zlewie z wujaszkiem.


W ostateczności, kiedy się nudzę, mam "jaśki", ich nigdy nie brakuje, aby urozmaicić mój dzień.

niedziela, 5 grudnia 2010

Mama i reszta

Moja kocia mama już jest w domu.


Wczoraj ludzie ją przywieźli, ale mama jakaś dzika. Uciekła pod wannę i siedzi tam już ponad 12 godzin. Wychodzi jedynie, aby zjeść. Chyba nie będzie pod tą wanną kwitła aż do wiosny? Swoją drogą to nie wiedziałem, że mam taką dziwną mamę. Nawet nie wiem, czego ona się boi, chyba nie nas?
Dobra, wiem, że Maćka zwanego buncolem można się przestraszyć, i to całkiem na serio,

ale bez przesady. Maciek to całkiem fajny kotek, gdyby nie te oczy :))
A tak swoją drogą to ludzie poczynili zakup dzisiaj. Zafundowali nam kuchenkę i teraz będą nam robić grillowane Whiskasy.
Pierwszą lekcję już otrzymaliśmy.

Człowiek nam objaśniał, gdzie i jak się te Whiskasy grilluje. Postanowiliśmy z Maćkiem baczniej przyjrzeć się obrazkom, abyśmy się nie pomylili w razie gdy przyjdzie nam do głowy samemu sporządzić jakieś wyszukane danie.

Szczerze mówiąc, najbardziej nęciło nas to piękne pudło, które jak ulał pasowało do naszej zabawy w chowanego.

Otwór w pudle wyborny, możemy się przez niego z Maćkiem obserwować do woli albo

 nawzajem drażnić :)) Słowem, full wypas. Tylko szkoda, że ani wujaszek, ani mama nie chcą do nas dołączyć.