W południe następnego dnia zaczęło padać. Powiał wiatr i... zwaliło się drzewo.
Wraz z drzewem zerwały się druty wysokiego napięcia.
Nam kotom to szczególnie nie zaszkodziło, tylko nasi ludzie musieli gotować wodę na grillu.
My bawiliśmy się w najlepsze. Maciek intelektualista grał w Scrabble,
Misia pilnowała domku,
a ja się miziałem.
Potem w odwiedziny przyszła pani Krysia ze smakowitą wątróbką.
A zaraz za nią przyleciała Dosia, nasza nowa koleżanka, zupełnie podobna do Maćka :))
Dzień zapowiadał się wprost wspaniale, sielsko i anielsko.
I tak też było mimo braku prądu i wody. Aż tu nagle, kiedy szykowaliśmy się spać,
wszyscy - i koty, i ludzie - usłyszeliśmy niezwykłe odgłosy, jakby szum traw i... chrumkanie. Dziki, dziki, zaczęli krzyczeć ludzie. Ja oniemiałem ze strachu.
Maciek wskoczył na drzewo.
Misia wylądowała w poduchach.
Tylko biedni ludzie stali na tarasie, gwizdali, klaskali i ogólnie robili wielki rumor, aby odstraszyć dziki, które przechodziły tuż obok nas. Uff, to było coś nadzwyczajnego.
Jutro zaczyna się u nas remont, a my wyjeżdżamy na działkę, mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez dzików i tego całego surwiwalu.
Wielkanoc :-)
-
*Wspaniałych Świąt Wielkanocnych ,*
*relaksu, wypoczynku i smakołyków,*
*oraz ...*
*duuuużo kocich baranków :-) :-) :-)*
*Pozdrawiamy :-)*
6 lat temu