Ludzie przynieśli takie dziwne pomarańczowe kulki, Lucek mówi, że to pomarańcze, a Maciek, że to dynie. Rozłożyli je na podłodze i zaczęli je ciąć.
aby za chwilę stanąć na stole i świecić.
Potem dołączyła do tych dyń czarownica, którą musiałam obowiązkowo obwąchać, co to za jedna.
Lampion też wydał mi się jakiś podejrzany,
ale niech tam.
Teraz dynie dumnie stoją na stole, a jeszcze przedwczoraj widziałam je w płynie.
Hmmm, a może to inne dynie były?
Piękne dekoracje macie :-))
OdpowiedzUsuńDynie w płynie mogą być :-)
OdpowiedzUsuńDynie piękne, ale zmartwiłam się zadrapanym oczkiem :( Czy wszystko w porządku?
OdpowiedzUsuńNie do końca w porządku, niestety, musimy chodzić do vet, oko wygląda średnio fajnie:((
UsuńTo kciuki za oczko !
OdpowiedzUsuń