Jak zwykle siedziałem na drzewie i polowałem.
Zwiedzałem z Maćkiem inne działki i strasznie mi się tam spodobało. Tak bardzo, że postanowiłem "zamieszkać" w zlewie stojącym pośrodku.
Następnego dnia pilnowałem się bardziej domu, bo wciąż w uszach brzmiało mi chrumkanie dzików za płotem brrrrrrrrr.
Wysiadywanie na stole uznałem za bardziej bezpieczne niż stąpanie po ziemi i narażanie się na spotkanie z dzikimi świniami.
Zresztą Maciek też wolał siedzieć na werandzie niż biegać,
tylko Misia wylegiwała się na ścieżce.
Jak się okazało, dziki już się nie pokazały, ale pokazał się... żółw.
Dziwny to jakiś stwór i nie wiedziałem, czy podejść, czy nie, więc siedziałem i obserwowałem go.
Zmęczony tym wszystkim poszedłem się przespać, tym razem nie tylko z Misią.
I tak zleciał kolejny dzień, a potem wróciliśmy do odświeżonego mieszkania i zapadliśmy w letni sen.
Ale masz przygody sławny Lucusiu :-) Moje kotki zazdroszczą Ci tego brykania po drzewkach
OdpowiedzUsuńAle fajne przygody :D... :). A Misia została już na działce?
OdpowiedzUsuńabigail@ tak Misia mieszka sobie na działce i jest jej całkiem fajnie :))
OdpowiedzUsuńPiękne widoki.
OdpowiedzUsuńPiękne kotusie ... :-)
Jaka śliczna gromadka kociaków! :)
OdpowiedzUsuńWitam nowych komentatorów moich wpisów i pozdrawiam stałych bywalców :)) Lucek
OdpowiedzUsuń