Ludzie robią porządki na działce,
palą, grabią, koszą, a tymczasem...
działkę nawiedzają jakieś obce byty, czyli kociki. Nie dość, że przychodzą, to się jeszcze szarogęsią.
Kiedy chciałam interweniować w sprawie szarogęsienia się, zostałam, że tak powiem, osaczona przez całą zgraję obcych.
Ratowałam się ucieczką,
i odstąpić nie chciały.
Z biedą się wydostałam z ukrycia i przy pomocy człowieków cała wróciłam do domu. Uff.
Maciek pojechał następnego dnia odeprzeć atak obcych kotków i też został oblężony.
Zachował jednak zimną krew i pozwolił maluchom się szarogęsić.
Najgorsze jeszcze przed nami, plotki chodzą, że ponoć jeden z tych obcych ma trafić do nas pod strzechę. Aż strach się bać.
Oj chyba nie będzie tak żle hi hi :)
OdpowiedzUsuńO :), to będzie Was więcej :)... Na zawsze, czy na zimę?
OdpowiedzUsuńAle fajnie .... jeszcze jeden uratowany kotek ;-)))
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze !!!