Tosia przywlokła skądsiś myszkę.
Ledwo zdążyła się nią nacieszyć,
gdy jak spod ziemi wyrosła Lusia i zdobycz
przejęła.
Jak się ta przygoda dla
myszki skończyła, to już pozwólcie, że nie będę pisał.
My w domu mamy bardziej
humanitarne atrakcje. Dostaliśmy trawkę. Bardzo smakowitą. Kosztujemy po kolei.
Potem rzecz jasna odpoczywamy. To już nie po kolei.
PS. Dzisiejsza sentencja z naszej kociej Biblii jak
znalazł:
Koty zgodziły się wejść na
arkę Noego tylko pod warunkiem, że myszy też tam będą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz