wtorek, 25 lutego 2020

Stara miłość...



No dobra, przyznam się ze wstydem wielkim, że się na ukochaną Lusię obraziłem właściwie nie wiedzieć czemu, jako kot humorzasty, i... przestałem się z nią zadawać. Więcej – obfukałem ją nieraz, kiedy chciała się do mnie przytulić.
Ale jak to mówią, co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Odobraziłem się. Znów jesteśmy razem. W różnych konfiguracjach. 
 
 
 
Lusia jest dobra i dba o mnie. Czeka, aż się najem, i dopiero sama zasiada do michy.
Trzymamy sztamę jak Warsik z Dosią na działce.
W pięknych okolicznościach budzącej się do życia przyrody.
A na koniec ja w domowych promieniach słońca.

1 komentarz: