niedziela, 6 września 2020

Pora deszczowa



Po morderczych upałach nadeszła pora deszczowa. Wszyscy ratowali się jak mogli. Pod dachem w koszyku – czasem tłok się robił.

Dosia już nie miała dostępu, więc ciągle wyglądała jak zmokła kura.
Lusia wygodnicka najczęściej mościła się w domku na poduchach.
Jej pogoda chyba najbardziej zaszkodziła, bo w końcu wycięła numer. Zniknęła! Na całe trzy dni. Ostatnio była widziana na orzechu u sąsiadów, wypatrując niewiadomego. 
Już miałem pisać ogłoszenie „KOTOkolwiek widział, KOTOkolwiek wie...”. Żal byłoby Lusię stracić, szczerze mówiąc stęskniłem się za nią i chciałem, żeby już wróciła z tych wakacji. A tu masz! Ale znalazła się. Wkroczyła cichaczem jak gdyby nigdy nic. I zadekowała się od razu na dachu, wypinając na świat cały.
Może nie chciała, żeby ją do domu zabrali. Cwaniara. No nic, mam obiecane, że niedługo ją zobaczę. Wreszcie będzie z kim poleżeć na jesiennym słoneczku :)
Bo z Maćka żaden pożytek. Wyleguje się sobek sam jeden na własnym posłanku. I jeszcze zabawkami się obłożył, hahaha.
A w dniu imienin Pierwszej Mamy taki oto obrazek z Jej/naszego ogródka ku pamięci.


1 komentarz: