poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Kolejny weekend na działce

Na sam początek, po przyjeździe na działkę, przywitała nas gigantyczna piłka

i słonik.


Pogoda dopisywała, nie było ani za ciepło, ani za zimno, toteż wariowaliśmy z Maćkiem, ile wlezie.

Wskakiwanie na drzewa stało się nasza domeną, gdyż z tej pozycji można zobaczyć wiele ciekawych rzeczy, które zapierają dech w piersiach.


Czasami jednak trzeba zejść na dół i upolować to i owo.


Ja gustuję w ważkach,  Maciek w myszach, ale jakoś mu się żadnej złapać nie udało, za to ja miałem radochę z mojej ważki. Maćkowi oczywiście nie dałem spróbować, bo i on myszami ze mną się nie dzieli.


Pozwoliłem mu jedynie patrzeć, jak ją konsumuję :))


W ramach gimnastyki poobiedniej wybrałem sobie trawę... pampasową. Wspinanie się na nią jest bezcenne,

a i widoki  przepiękne.

Przychodzi jednak moment, że nawet najbardziej wytrwały kot w końcu pada na... materac,


po to, aby na następny dzień mógł znowu odkrywać nowe miejsca i uczestniczyć w niekończących się wręcz  przygodach, o czym napiszę jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz