środa, 22 czerwca 2011

Działka, czyli surwiwal 2

W południe następnego dnia zaczęło padać. Powiał wiatr i... zwaliło się drzewo.


Wraz z drzewem zerwały się druty wysokiego napięcia.


Nam kotom to szczególnie nie zaszkodziło, tylko nasi ludzie musieli gotować wodę na grillu.

My bawiliśmy się w najlepsze. Maciek intelektualista grał w Scrabble,


Misia pilnowała domku,


a ja się miziałem.


Potem w odwiedziny przyszła pani Krysia ze smakowitą wątróbką.


A zaraz za nią przyleciała Dosia, nasza nowa koleżanka, zupełnie podobna do Maćka :))

Dzień zapowiadał się wprost wspaniale, sielsko i anielsko.

I tak też było mimo braku prądu i wody. Aż tu nagle, kiedy szykowaliśmy się spać,

wszyscy - i koty, i ludzie - usłyszeliśmy niezwykłe odgłosy, jakby szum traw i... chrumkanie. Dziki, dziki, zaczęli krzyczeć ludzie. Ja oniemiałem ze strachu.


Maciek wskoczył na drzewo.

Misia wylądowała w poduchach.


Tylko biedni ludzie stali na tarasie, gwizdali, klaskali i ogólnie robili wielki rumor, aby odstraszyć dziki, które przechodziły tuż obok nas. Uff, to było coś nadzwyczajnego.
Jutro zaczyna się u nas remont, a my wyjeżdżamy na działkę, mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez dzików i tego całego surwiwalu.

3 komentarze:

  1. Misia jest moja ulubienica. Taka spokojna dystyngowana i niesmiala :) A Ty Lucku miales okazje poznac nowego zwierza ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiastki. Aż miło poczytać i popatrzeć. Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze że nikomu nic się nie stało :-)

    OdpowiedzUsuń