czwartek, 9 czerwca 2011

Mama i ja

Mama moja Misia odpoczywała sobie na sofie, postanowiłem do niej dołączyć.


Rozmowa nie kleiła nam się za bardzo

Ona o działce, ja o pogodzie, więc zmieniłem położenie (się)

i oczekiwałem na reakcję, ale żadnej nie było, toteż wyniosłem się na parapet,

a Misia została na swojej ulubionej sofie sama.

Ot i taka to ta moja kocia mama.

5 komentarzy:

  1. Lucusiu, ale masz piękną kapę na wersalce! Pasuje urodą do Ciebie, przystojniaczku :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamę też masz piękną, Lucek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak to już jest, że młodzież nie zawsze potrafi dogadać się ze starszymi. ;)
    Cudne rudzielce. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mama to chyba tak ogólnie spod znaku raka? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rudości Piękności. No cóż... Lucusiu może akurat mama myślała o czymś intensywnie i nie chciała by jej w tym przeszkadzano :))

    OdpowiedzUsuń