niedziela, 11 sierpnia 2019

Dzieje pewnej skrzyneczki




Najpierw została znaleziona. I zapakowana do transportu. Tu wkroczyliśmy my, koty. Maciek był odważniejszy, wlazł do środka. Ale zaraz wylazł, bo się bał chyba, że go przez pomyłkę wywiozą.
 
Ja na wszelki wypadek obadałem znalezisko z daleka. Phi, bo ja wiem, nic szczególnego w niej nie stwierdziłem. Na co komu taka skrzyneczka? Dziwni ci ludzie są.
To poszedłem się zdrzemnąć na kanapie w aureoli promieni słonecznych.
Na działce skrzyneczkę przejęła Tosia. Wprawdzie zmęczona była koszeniem trawy 
i pilnowaniem nowego hamaka,
ale mebelek musowo trzeba obejrzeć. Nic bez nas!
Kontemplację tajemniczej skrzyneczki przerwał dziewczynom podejrzany szelest w trzmielinie. To coś o wiele ciekawszego. Niestety, nic nie udało się upolować.
A tymczasem skrzyneczka została zagospodarowana. Ot, i cały sekret.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz