Ludzie ścięli drzewo
i gałązek było tak dużo, że Maciek się w nich pogubił.
Błąkał się biedny jak w labiryncie.

Dopiero gęsty dym z paleniska wygonił go z tych gałęzi
i mógł swobodnie pooddychać i się rozciągnąć.
W ogóle zrobiło się tak jakoś łyso na tej działce i wcale nie żałuję, że mam szlaban i muszę siedzieć w domu.
No może trochę zazdroszczę Maćkowi tego biegania po bezlistnych drzewach,
ale widok takiego pustkowia zaraz mnie na powrót zniechęca do pobytu na działce.
Wolę już to słodkie lenistwo w towarzystwie wujaszka na miękkiej kanapie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz