Zapomniałem napisać, że jest czarna jak smoła, Maciek mówi, że musi być z Afryki. Ja tam nie wiem, gdzie ta Afryka, bo ja jestem z Woli, ale i na działkach widziałem czarne koty, chyba że nasza działka jest w tej Afryce. A to by się nawet zgadzało, bo podobno ta kota, czyli Tośka, to ona z działek jest.
Przez pierwsze kilka dni taka jakaś niemrawa była i cały czas na nas burczała, a my przyglądaliśmy się jej z wielką uwagą.
Stopniowo przyzwyczajała się do nowego otoczenia.
A to trawkę sobie poskubała,
a to popatrzyła na nas z dołu.Dzisiaj od samego rana uganiała się za wujaszkiem Rudym, nawet Maćkowi "kota" pogoniła i pod stół go zagoniła.
Ja jak na razie trzymam się na dystans trochę, chociaż mnie korci. Spoglądam, oglądam i obserwuję tę
Afrykankę Tośkę, może się jednak nada do zabawy?
Czyżby miało miejsce dokocenie? :))
OdpowiedzUsuńRzeczywiście czarne toto niesamowicie :-))
OdpowiedzUsuńNa zasadzie kontrastu
świetnie pasuje do rudego duetu :-)))
Myślę że się nada do zabawy :))
OdpowiedzUsuńAfrykankę ;) A to ciekawe, bo mi też jakoś takie "afrykańskie" koty ostatnio po głowie chodzą "do zestawu" Rudym...
OdpowiedzUsuń