piątek, 26 sierpnia 2011

I znowu po wakacjach

Ale od początku. Ledwo zajechaliśmy, a na drodze czekała na nas mama Misia.

Potem uwolnienie z "więźnia", czyli transportera,

i fruuu, nie ma mnie. Trzeba było obadać teren, czy się czasem coś nie zmieniło, jak mnie nie było.


Obwąchać trawki, czy aby jakiś obcy się tu nie panoszy,


i spokojnie wyruszyć na łowy.

Gdy zapadała ciemność, wracałem się pokazać i popatrzeć na Dosię i Maćka.


Potem znowu się "urywałem". Jednej nocy nie wróciłem wcale. Maciek mi potem mówił, że ludzie się martwili, ale przecież jestem kotem, no nie, to lubię się w nocy  wypuścić w nieznane i odkrywać nowe  "lądy i przestworza". Dobra, żartuję. Prawda jest taka, że jak nie wróciłem do którejś tam godziny, to mi ludzie drzwi zamknęli i tyle. Ale ja cwany jestem, to sobie nocleg u sąsiada znalazłem na werandzie wśród starych poduch.
Rano wróciłem... bo mnie wołali rozpaczliwie. Najpierw puściłem ignora, ale się przeprosiłem i zażądałem kawy.
Po śniadaniu nabrałem energii i... cdn.

4 komentarze:

  1. Załatwiłam sobie działkę ogrodową.
    Ciekawe czy mogę tak bezpiecznie wypuszczać jak Wasze???
    Lucek to ma dobrze :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Lucusiu, nieładnie jest tak nawiewać i przyprawiać swoich ludzi o zawał!!! Musisz się poprawić koniecznie ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. trzecia od dołu fotka urocza^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Klub kota@ Lucek i Maciek to koty działkowe, poniekąd , czują się na działce jak ryba w wodzie. Wujaszek Rudy na działkę nie jeździ bo...a nuż się zgubi.

    OdpowiedzUsuń