poniedziałek, 25 stycznia 2010

Kociołów czy co?

Wyleguję ci ja się na kanapie i łypię okiem na okno, czy aby sikoreczki nie przyleciały, bo lubię je bardzo......... obserwować.

Nagle patrzę i oczom nie wierzę.

Potwór jakiś, kociołów czy co? Przyleciał do karmnika i patrzy się na mnie. Aż mnie strach obleciał i pot zimny oblał. A nuż wleci do środka i mnie porwie, pomyślałem.

Szybko pobiegłem na ratunek, ale tylko suczka Maggie w pobliżu była.

"Pomóż mi ", krzyczę, potwór na balkonie, pewnie się tu wedrze. Maggie dziwnie na mnie spojrzała, leniwie się podniosła i w kierunku balkonu się udała. Jak ją kociołów zobaczył, to w te pędy odleciał.

"Chociaż na tyle się przydała", pomyślałem i powróciłem do poprzedniego zajęcia, czyli obserwowania karmnika, do którego zawitał gołąb.

Szkoda, że nie sikorka albo wróbelek, ale zawsze to lepsze niż kociołów, no nie? Mogłem więc spokojnie pójść i wylegiwać się dalej bez obawy, że coś mnie porwie.

2 komentarze: