piątek, 1 stycznia 2010

Nowy Rok

Wczoraj waliło, że aż strach. Ja co prawda się nie bałem, bo i czego, ale Maggie się trzęsła jak nie przymierzając galaretka z reklamy Biedronki. Maciek miał oczy jak filiżanki, a wujaszek Rudy siedział pod łóżkiem. A ja dla towarzystwa trochę z Maćkiem biegałem jak kot z pęcherzem po mieszkaniu, a trochę siedziałem pod łóżkiem z wujaszkiem, coby mu tam smutno samemu nie było.
Zaczęło się całkiem niewinnie.


Zabawy z kotem-balonem w czapeczce, to ludzie go tak przystroili, my byśmy na to nie wpadli, aby z balona robić balona :)

Potem w ruch poszła serpentyna.

Nawet wujaszek Rudy i znane nam bamboszki przyłączyły się do wspólnej serpentynowej zabawy.

Nawet te nieszczęsne czapeczki nam przywdziali, coby zabawniej było, i nagle...... przyszedł jak mu tam....... Nowy Rok.



Całe niebo się rozświetliło i rozgrzmiało, całe towarzystwo się schowało i zabawa się skończyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz