niedziela, 21 lutego 2010

Operacja



Wczoraj zostałem poddany operacji. Lekarze wycięli mi moje klejnociki. Nie żałuję ich....... chyba. Nie na wiele się zdały, a i trochę dokuczały. Operację przeszedłem dobrze, ale gorzej było z narkozą. Nie wiem, czy dostałem jej za dużo, czy mój organizm tak na nią podziałał, ale byłem przez 12 godzin całkowicie uziemiony, skołowaciały i ledwo żywy.
Wpędziłem tym samym swoich ludzi w stres i masę nerwów. Interweniowali nawet u lekarza i dopytywali się, dlaczego tak się ze mną źle dzieje, ale lekarz, jak to lekarz, kazał jedynie bacznie się przyglądać i w razie czego przyjść rano.
Jakoś mi jednak przeszło. Dzisiaj czuję się dobrze, aby nie napisać świetnie. Nawet ganiam już po mieszkaniu z Maćkiem i wujaszkiem. Ludzie też odetchnęli z ulgą, że wszystko skończyło się dobrze. Zobaczymy, jak rany będą się goiły, oby nie było żadnych powikłań, bo słyszałem, że z Maćkiem było niewesoło i musiał przyjmować antybiotyki, bo mu się coś w te pojajeczne rany wdało. Ale też się dobrze skończyło, tak że mam nadzieję, że  mnie nic nie będzie. Wczoraj było aż nadto.
Idę się powylegiwać, tak zalecił doktor, spokój  i cisza, ciepełko i mizianie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz