poniedziałek, 16 listopada 2009

Leon i ja

Leon przysłał wczoraj zdjęcia robione komórką, tak napisał, co to ta komórka nie wiem, bo mnie komórka kojarzy się z taką starą szopą na narzędzia. Jak nią zdjęcia się robi, nie mam pojęcia, ale niech tam.
Rozłożyło się panisko i myśli, że mi zaimponuje, też mi coś. Ja się w pościelach też wyleguję, szczególnie w nocy. Czasami dzielę pościele z Buncolem albo Kajtkiem. Jak mi za ciasno, to się przenoszę na swoje łóżeczko, które za dnia stanowi wspaniałą kryjówkę .

Leon może nie do końca do mnie podobny jest, w końcu to z Lolkiem stanowimy jednojajowy duet, ale on podobny do naszej mamy i trochę jakby do wujaszka Rudego. Hmmmm, coś takiego.
Mnie też wczoraj, podobno, robili zdjęcia komórką, choć cały dom przeszukałem i żadnej komórki nie widziałem.
Maciek zwany Buncolem nie dość, że mi mój domek do góry nogami przewrócił, to się w nim jeszcze schował i bacznie na mnie czatował, ale ja go wyczułem i to ja na niego czekałem, aby mu tzw. kota pogonić. Odkąd jestem już dużym kotkiem, nie daje się już Maćkowi prać. Walczę zacięcie jak lew i ganiam go po całym domu.

Często chowamy się przed sobą w przeróżnych dziwnych miejscach, jak np. w torbach na zakupy, które wprost uwielbiamy.
I tym razem znalazłem Maćka, nie było to znowu takie skomplikowane, w końcu tylko jedna torba leżała w przedpokoju,
i go z niej przegoniłem. Teraz to ja jestem królem na torbianych włościach, choć nie wiadomo na jak długo, bo Buncol nie odpuści tak łatwo i będzie się upominał o swoje. No, chyba że wujaszek Rudy do zabawy dołączy, to będzie się działo i to niemało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz