wtorek, 3 listopada 2009

Pan kotek był chory

I się porobiło. Zachorowałem, pan doktor powiedział, że mam zapalenie gardła i krtani. Zmierzyłem sobie temperaturę, ale na szczęście nie mam.

Nie obyło się jednak bez bolesnych zastrzyków i proszków wzmacniających odporność, którymi muszę się dzielić z resztą towarzystwa. W zasadzie czuje się całkiem dobrze, ale kazano mi leżeć w łóżeczku,


choć ja preferuję wylegiwanie się na człowieku.

Nawet mi się podoba to moje chorowanie, bo wszyscy się o mnie troszczą, nawet dziadek Kajtek pilnuje, abym się za bardzo nie zgrzał i wypoczywał.


Tylko że to całe wypoczywanie okazuje się upiornie nudnym zajęciem i gdyby nie moja ulubiona lina, to chyba umarłbym z nicnierobienia.

Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu zacznę się prać z Maćkiem

i bawić się kulkami na drzewie.

Wujaszek Rudy powiedział, że zamiast narzekać, powinienem zacząć uprawiać jogę i tak jak on medytować, siedząc na gramofonie. Podobno ta medytacja, cokolwiek by to było, skraca czas oczekiwania na wyzdrowienie. Hmmmm, ciekawe,

ale póki co wolę pozaglądać tu i ówdzie, niż uprawiać jakąś tam jogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz