czwartek, 15 października 2009

Na działce

Ludzie przychodzili do nas codziennie, nie tylko aby przynieść jedzenie, ale aby nas miziać i się z nami bawić. Mizianie to po jedzeniu moja najlepsza czynność. Moi bracia, jak już się dali złapać, bo wciąż jeszcze byli bardzo nieufni, też rozkoszowali się drapaniem za uszkami, głaskaniem i innymi pieszczotami, których nie mieliśmy przedtem zbyt wiele. Sami też się dopieszczaliśmy, jak potrafiliśmy najlepiej.

Nasi ludzie przynieśli nam myszki do zabawy, najbardziej przypadła ona do gustu Leonowi, który porwał ją i zabrał ze sobą na drzewo.
Po interwencji ludzi zawisła na pniu i znowu wspólnie mogliśmy o nią walczyć.
Uwielbialiśmy też zabawę w przeciąganie liny i oczywiście skakanie za nią po drzewach.

Po długiej i męczącej zabawie zawsze znaleźliśmy czas na dłuuuugie wylegiwanie się w słońcu, co oczywiście nie powinno nikogo dziwić, gdyż jest to zajęcie, które my koty preferujemy ponad wszystko.
W ogródku było tyle różnych pokus, którym wręcz nie potrafiliśmy się oprzeć, jak chociażby kępki ozdobnej trawki. Nie dość, że smakowita, to jeszcze mała, w sam raz jakby posadzona dla nas. Aksamitki też kusiły, a raczej motyle często na nich przesiadujące. Łapanie motyli jakoś nam nie wychodziło, ale opanowaliśmy sztukę łapania ważek.
Prawdziwym mistrzem w ich łapaniu okazał się najmniejszy z nas, Lolek. Potrafił przynieść i pochwalić się kilkoma ważkami dziennie. Na ogół sam je zamęczał i konsumował, ale zdarzało mu się z nami tym jakże wytwornym daniem podzielić.
Jednym słowem, działka bardzo przypadła nam do gustu, czuliśmy się tam bardzo fajnie i bezpiecznie. Gdy tylko ktoś obcy przechodził, zaraz zwiewaliśmy na drzewo i nie dawaliśmy się ani głaskać, ani zwabiać na czyjeś wołania. Dzielnie co dnia wyczekiwaliśmy naszych ludzi, bo wiedzieliśmy, że oni nie zrobią nam nic złego. Moi bracia też zaczęli się do nich przekonywać, bo widzieli, że ilekroć dam się pogłaskać czy kiedy wskoczę ludziom na kolana, to nic złego mi się nie dzieje. Przykro nam było, kiedy wieczorem odchodzili, ale wiedzieliśmy, że rano znowu się zjawią, więc po kolacji szliśmy spać, śniąc o kolejnym fajowskim dniu na działce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz