Lekarz stwierdził, że jestem zgazowany, cokolwiek miałoby to oznaczać, dla mnie oznacza tyle, że ludzie karmią mnie jakąś czarną mazią zwaną węglem i bardzo skąpo karmią chrupkami, które tak naprawdę nie bardzo mi smakują. Lekarz wspominał o głodówce, ale moi ludzie wiedzą lepiej, żeby czegoś takiego nie stosować, bo wtedy mieliby ze mną do czynienia. W poniedziałek pójdę chyba do kontroli, nie aby mi się podobało u tego lekarza, a i podróż w zamkniętej torbie nie należała do najwspanialszych, ale ludzie chcą, abym był duży i zdrowy, dlatego muszę iść.Ale wracając do opowieści działkowej. Otóż któregoś ciepłego dnia na działce zjawili się obcy ludzie. Jedni bardzo zainteresowali się Leonem, dawali mu specjały, próbowali go złapać, a jak im się to udało, to go pieścili i głaskali. Drudzy wzięli namiar na Lolka, a ja choć skakałem, turlałem się i wprost wpychałem w ich ręce, pozostawałem poza kręgiem zainteresowań. Też coś. Ja, najważniejszy kot, zwany bezczelem, poza kręgiem zainteresowań? Hm. Trochę się obraziłem i poszedłem się myć.
Zostaję ja z Lolkiem i oczywiście reszta ludzi. Nim się oglądnąłem, a tu znowu.... myk i Lolek siedzi w koszyku. Z nim nie poszło tak łatwo. Darł się wniebogłosy "puśćcie mnie, ej wy tam, ratunku... ". No i zapanowała błoga cisza. Zostali moi ludzie, kot Maciek zwany Buncolem i Maggie zwana psem. Teraz nareszcie poczułem się bezczelem numero uno.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz