wtorek, 20 października 2009

List od Leona

Hej Luc,
jak ci tam leci, mój bracie? Ja trafiłem chyba nieźle. Mam dwa koty, znaczy jeden to kotka czy coś w tym guście. Słuchaj, rządzę tutaj na całego. Nikt nie może za mną nadążyć, ani Iza, to mój człowiek, ani koty. Bawię się z nimi, ganiam i piorę się, że aż pióra lecą. Co prawda obcięli mi pazury, ale co tam, odrosną i jeszcze im pokażę, na co mnie stać. Mój człowiek często wyjeżdża, ale jak wraca, to wtedy miziamy się do woli. Fajnie jest. Słyszałem, że u ciebie też chałupa pełna kotów i ten tego, ponoć psa jeszcze masz, no tego, co to na działce był. Zazdroszczę ci chyba trochę. A masz wieści o Lolku? Napisz. Przesyłam foty. Nara, Leo Di Caprio (to moja ksywa). Trzym się.


Fajny list, ciekawe, co to jest kotka? Na zdjęciu wygląda jak kot. Pobiegłem zapytać Maćka, a on mi powiedział, że kotka to samiczka, czyli tak jak moja mama.
Mój człowiek zaprowadził mnie dzisiaj do lekarza. Dostałem zastrzyki, straaaaaaaaasznie bolały, jutro też mam przyjść i pojutrze. Nie mogę pozbyć się rozwolnienia, że tak powiem, stąd te wizyty lekarskie. Ale czuję się wyśmienicie. Nawet z wujaszkiem Rudym się dzisiaj prałem, bo to , że piorę się regularnie z Maćkiem, to żadna nowina. Maciek zapytał mnie, czy nie chciałbym pojechać na działkę, bo jego to świerzbi niebywale. Od tygodni się domaga, a ja nie bardzo wiem, po co. Tutaj jest ciepło, miło i przyjemnie. A i łóżeczko siankiem usłane, po co mi zimna, mokra działka? Odmówiłem. Póki co trochę się zdrzemnę, a potem zobaczymy, co zbroimy:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz