poniedziałek, 19 października 2009

W domu

Mój dom nie jest taki duży jak działka, nie ma też trawki ani kwiatków, aby sobie je pogryźć, ale w sumie się nie nudzę. Mam masę zabawek, kulek, myszek, ale wolę ping-pongi . Fajnie się kulają i się chowają, a potem człowiek chodzi z latarką i ich szuka. Właśnie znów się gdzieś zapodziały, chciałem powiedzieć człowiekowi, gdzie są, ale zapomniałem, gdzie je zaturlałem.
Ostatnio wymyśliłem sobie fajowską zabawę..... chodzenie po linach. No dobra, może to i trochę niewygodne, ale jakie śmieszne. Namawiałem Maćka, ale nic z tego. Wczoraj jak skoczył na komodę, to zaraz coś zwalił, ot taki z niego Buncol.

Poznałem tajniki chodzenia po szafach. Najfajniej jest w kuchni. Tam się dopiero kot naskacze i nalawiruje pomiędzy ustawionymi gadżetami. Można zeskoczyć na okap, a z niego prosto do zlewu. To ci zabawa. W przedpokoju też jest nieźle. Pudła, pudełeczka, transporter dla kotów, cuda. W transporterze najczęściej wyleguje się wujaszek Rudy, też chciałem, ale tylko na tyle mi pozwolono.
W ogóle to te moje koty to ciągle albo śpią, albo się wylegują, albo jedzą, albo znowu śpią. Czasami uda mi się wciągnąć je do zabawy, ale na ogół to ludzie mnie zabawiają. Wczoraj np. nalali wody w miskę i wsadzili do niej rybkę. Ubaw był po pachy. Nawet wujaszek się pofatygował i zlazł z szafy.
Oj, muszę lecieć, Leon do mnie napisał, albo może jeszcze się pobawię kulkami, a potem przeczytam i jutro wam opowiem. Nara.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz