
Najpierw włącza sobie maszynę, z której leci czarna woda, którą potem pije z mlekiem. Potem zaspanymi oczami ogarnia mnie i domyśla się, że jestem głodny. Wrzuca parę suchych chrupek, po czym reflektuje się, że suche to my mamy ciągle i czekamy na coś z mięsem związanego. Powoli wyciąga puchę i łaskawie rozdaje na miseczki. Ja wcinam, aż mi się uszy trzęsą, bo przecież ile godzin można nie jeść? Maciek na ogół kręci nosem, bo on nie wszystko lubi, ale jak już jest, to skosztuje, po czym z powrotem idzie spać. Rudy preferuje suche, ale i mokrego czasem poliże. Człowiek w tym czasie nalewa ten czarny płyn z maszyny i wraca do łóżka. Siedzi na tym łóżku i pije to coś zwane kawą. Ja nasycony i zadowolony biegnę się pomiziać. Bo ranek bez miziania to ranek stracony.

Potem człowiek idzie się myć. Je śniadanie i szykuje się do pracy. Najbardziej lubię te ludzkie sznurowadła, takie długie i śmieszne. Co je człowiek zawiąże, to ja rozwiążę, i tak bawimy się w kółko, aż człowiek się zdenerwuje i wyjdzie, zostawiając nas samych na pastwę losu. A los nie jest taki zły. Gdy człowieka nie ma, my.......... no właśnie, ale o tym w następnym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz