czwartek, 24 grudnia 2009

Wigilia

Co za dziwny dzień ta Wigilia. Ludzie już od tygodnia siedzą w kuchni i praktycznie z niej nie wychodzą. Maciek mówi, że oni tak mają przed Świętami. Maciek w ogóle dużo mówi. Powiedział, że o północy możemy powiedzieć ludziom, co o nich myślimy i czego od nich oczekujemy. Pytałem go, czy zeszłego roku przemówił, ale odpowiedział, że nie miał takiej woli ani potrzeby. Hmm. Ja też się zastanowię, czy przemówić, czy nie.
Wczoraj było małe zamieszanie. Patrzę ja sobie i co widzę? Na moim drzewie stoi jakiś stary facet w czerwonych spodniach i białej koszulce. Do tego co jakiś czas głośno się śmieje i gada.


Co to za facet - myślę sobie - i skąd się wziął?


Podszedłem do niego i pytam, co on tu robi, a on nic, tylko się śmieje i w kółko to samo gada. Pomylony jakiś czy co? Może chociaż pobawić się będzie chciał, ale gdzie tam,

tylko stoi i się gapi. Maciek mówił, że on przynosi prezenty w Wigilię. Ciekawe w czym? Jak on ani torby, ani siatki nie ma. Ale niech tam, zobaczymy później.
Potem nagle objawił się jakiś skrzacik na saneczkach.

Ale też nie bardzo chciał się ze mną bawić. Maciek z Rudym namówili Maggie, aby przebrała się za renifera,


a potem tarzali się ze śmiechu po podłodze. Ja się jej tylko z ciekawością przyglądałem, bo nigdy żadnego renifera jeszcze nie widziałem, i stwierdziłem, że wygląda mało ciekawie .
Na końcu ludzie przytachali ze sobą drzewo, chyba z lasu, bo ładnie pachniało, zupełnie inaczej niż nasz dom. Próbowałem się na nie wdrapać, ale okazało się takie wysokie jak ja i się nie dało, toteż postanowiłem je skubnąć, ale mi nie smakowało. Teraz stoi sobie choinka strojna, a ja mam bombki do strącania.

Wesołych Świąt :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz