środa, 16 grudnia 2009

Co za dzień

Wczoraj przyszedł spóźniony Mikołaj albo wczesny Gwiazdor, nie żaden telewizyjny czy filmowy, ale taki wielkopolsko-kujawsko-pomorski, i przyniósł nam kotom posłanko. Ładne, eleganckie i rude. W sam raz dla mnie. Ale problem w tym, że duże koty nie chcą mnie tam wpuścić.

Maciek jak tylko zobaczył, że coś nowego leży na podłodze, zaraz się na legowisko uwalił i udaje, że to jego.
Szybko za nim podreptał wujaszek Rudy. Obwąchał, spojrzał na Maćka i nim ktokolwiek się spostrzegł, zadowolony rozciągnął się na nowej kociej kanapie.


Mnie małemu, biednemu, opuszczonemu przez wszystkich kotkowi pozostał stary, podrapany domek wypchany sianem. Buuuuu :((

I gdzie ta sprawiedliwość, równouprawnienie i w ogóle, i w szczególe. Oddajcie mi moje posłanie.
Na nic zdały się krzyki, wylądowałem w szafie.

Tak przecież być nie może, pomyślałem, i udałem się z prośbą o interwencję do ludzi. Wiedziałem, że u nich znajdę zrozumienie i - co najważniejsze - moje ulubione mizianie.



Po dawce takiej miłości to już mi nawet tego rudego legowiska nie żal. Nie to nie, ale ja i tak jestem najlepszy, najsłodszy, najmilszy i najukochańszy. A stary domek z sianem wcale nie jest taki zły. Nieprawdaż?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz